..does it hurt to be dead? Burdel w mej głowie.. jak w damskiej torebce..

8Mar/10Off

kroimy w plastry. jak sushi.

w Chinach dopiero w 1905 r. (czyli niewiele ponad sto lat temu, patrz data wpisu) zakazano wykonywania wyroków śmierci przez pokrojenie skazańca w plastry.

no pięknie.

pozwalam przeczytać również to:
- kolizja samochodów w warszawie
- Kaczyński w Katyniu
- stockinger skazany
- Maciej Kozłowski nie żyje
- dzień z życia pielęgniarki
Comments (1) Trackbacks (0)
  1. Może nie w plastry, ale na małe kawałki owszem. Linghi się chyba to gówno nazywało. Chyba chodziło o to, żeby skazańcowi, przywiązanemu do specjalnego stelażu, podać dużo opium, a później wycinać mu co wazniejsze partie mieśniowe/kończyny bez radykalnego uszkadzania najważniejszych naczyń krwionośnych, tzn. na tyle, żeby nie umarł za szybko z wykrwawienia. Kiedy opium przestawało działać, pacjent schodził z bólu. Na koniec odcinano głowę, a ciało chowano do kosza. Podobno. Nawet się gdzieś jeszcze po sieci zdjęcia zachowały z takiej egzekucji.

    Taka forma kary miała podwójny wymiar: po pierwsze, była to forma publicznego upokorzenia skazańca, po drugie wedle jakichśtam chińskich wierzeń brak jedności ciała w chwili śmierci miał skutkować uniemożliwieniem duszy człowieka odnalezienia spokoju w zaświatach. Czy jakoś tak. Pomysłowy naród, ci Chińczycy.

Trackbacks are disabled.