usuwanie sopli
usuwania sopli z przyfabrycznego dachu ciąg dalszy.
dziś dowiedziałem się, że to wina ocieplenia, że sople się tworzą. bo w dzień odwilż, w nocy zamarza i stąd kolejny dzień z rzędu panowie techniczni mają nadprogramową robotę. nie wiem, może i dobrze mówią, ale moim zdaniem wystarczyłoby usunąć śnieg z dachu i problem sam by się rozwiązał. ale ja nie jestem techniczny, nie znam się.
takiego oto kwiatka zauważyłem dziś nad oknem:
post scriptum: ZUS oflagował tym razem połowę chodnika. łaskawcy zostawili drugą połowę przechodniom.
pozwalam przeczytać również to:- koniec zimy (na Senatorskiej)
- sopel gigant. jeszcze nie spadł z ZUSu.
- mieszkanie na prowincji
- ufoludki na Starym
- za oknem pada śnieg
sopel gigant. jeszcze nie spadł z ZUSu.
w fabryce poruszenie. po ostatnich roztopach wzdłuż całego budynku pojawiły się WIELKIE sople. no więc jakiś pan techniczny łazi od pokoju do pokoju i WIELKIM hakiem te sople ścina (uroki pracowania na ostatnim piętrze, kurwa), a na dole asekurant delikatnie ludzi przesuwa, by ten z góry ich soplem nie trafił. chuj go obchodzi, że siedzę na krótki rękaw i mi piździ. nic to - ostentacyjnie opuszczam biuro, niech wielcy czynią swoją powinność.
ale nie o tym miało być. ZUS.
zdzierców budynek graniczy z naszym. pracujemy tak jakby pod jednym dachem :) wychodząc z biura zauważyłem, że cały chodnik od swojego wejścia do końca ulicy przepasali taśmą i doczepili na niej kartki "przejście drugą stroną ulicy". szczerze powiem na takie prewencyjne rozwiązanie usuwania sopli bym chyba nie wpadł (choć powinno być to logiczne, że przecież kiedyś same spadną). niestety przechodnie mają tasiemki ZUSu w dupie i twardo chodzą pod nieusuniętymi soplami. oby tylko nikomu nic się nie stało.
pozwalam przeczytać również to:- usuwanie sopli
- mieszkanie na prowincji
- koniec zimy (na Senatorskiej)
- sople nadal atakują
- sopel gigant – suplement
nie należy jeść żółtego śniegu
życie, kurwa.. ehh, życie..
idąc rano do fabryki i mijając żółte plamy powtarzałem sobie w głowie pierwsze prawo Eskimosa.. "nie należy jeść żółtego śniegu", "nie należy jeść..". okazuje się jednak, że żółty śnieg niekoniecznie musi być zły.
http://baldiblog.ziarnica.pl/movies/zoltysnieg.flv pozwalam przeczytać również to:- dzień bez Wikipedii (angielskiej)
- palenie jest do dupy
- jak walczyć ze stresem
- pasztet na śniadanie
- CIP (tego cipa, scipować)
rok temu, słodka burżuazja
dokładnie rok temu byłem w delegacji, w Pradze. mię fabryka wysłała. i akurat był tłusty czwartek.
zakupiliśmy z CEO partię słodkości, położyliśmy na stół i zobaczyliśmy konsternację w oczach. Portugalczycy, Słowacy, Węgrzy, Czesi i Cypryjczycy nie wiedzieli co się dzieje. ktoś nieśmiało zapytał - co świętujemy? i wtedy się zaczęło przeszukiwanie Sieci pod kątem hasła "tłusty czwartek", a do mnie dotarło, że cały świat wcale nie podnieca się obżarstwem tłustej kulki. że to tylko my..
dziś w kolejce u Bliklego oczywiście odstałem swoje i wysłuchałem żali ekspedientek: "a drobnych nie ma?", "a co mi teraz pani wymyśla, jak ja już rachunek zamknęłam i paragon wystawiłam?", "a nie mogła mi pani wcześniej tego powiedzieć, zanim nacisnęłam?". tam się po prostu czas zatrzymał..
a za sklepowym oknem słodkiej burżuazji rząd bezdomnych marznąc czeka na zupę z Jadłodajni Miodowej. smutne to.
pozwalam przeczytać również to:- warszawa hamburg samolot tanio
- sikanie na siedząco – suplement
- reklama dźwignią handlu
- sygnały ostrzegawcze
- wziąłem dopalacza
ufoludki na Starym
idąc do fabryki zauważyłem niecodzienność. nalot zielonych-UFO-ludków zwiastuje kolejne WIELKIE sprzątanie Śródmieścia. niech im będzie. byle, nie przeszkadzali przechodniom. frajerzy sypiący sól wprost pod nogi wcale nie są kul.
pozwalam przeczytać również to:- mieszkanie na prowincji
- nowe lądowiska w Warszawie
- usuwanie sopli
- za oknem pada śnieg
- dojazd do pracy
czarnym kurwom chuja w dziób
zresztą, nie tylko czarnym.
dzień w dzień toczę boje z "babami przy senatorskiej", które palą papierosy stojąc vis a vis znaku "ZAKAZ PALENIA" oraz "PALENIE WZBRONIONE". praktycznie codziennie mówię uprzejmie "widzi pani, że jest tu zakaz?", po czym następuje w odpowiedzi stek mało sensownych bzdur, których już nie słucham odchodząc w swoim, dobrze znanym kierunku.
ja wiem, że to deko donkiszotyzm. i że prędzej to mię się znudzi, niż im. tyle, że się powkurwiam, podniosę ciśnienie i "z dobrym humorem" przekroczę drzwi fabryki.
a, żeby nie było. tytuł, niestety, nie wymyślony przeze mnie. taki mural (no dobra, pseudo-graffiti) jest na Muranowie, "umila" widok za oknem warszawiakom jadącym do swoich fabryk. może kiedyś sfocę nim zdążą zamalować..
pozwalam przeczytać również to:- się włanczam na euro
- polska importuje węgiel
- sygnały ostrzegawcze
- wrócił..
- bolą mnie oczy
inny jestem
od piątku zeszłego tygodnia (patrz data wpisu) w autobusie do fabryki widzę codziennie taką informację:
W związku z występowaniem silnych mrozów do odwołania na trasach wszystkich linii przyśpieszonych oprócz podstawowych przystanków obowiązują wszystkie pozostałe przystanki napotkane na trasie jako warunkowe.
osobiście nie widzę związku między silnymi mrozami, a tym, że autobus, którym codziennie jeżdżę z fabryki do domu jedzie pół godziny dłużej. chyba tylko taki, że się bardziej wkurwiam. i po kiego było odwoływać zarządzenie i wprowadzić je ponownie dwa dni później? się prognoz pogody nie czyta?
pozwalam przeczytać również to:- nowe autobusy w Warszawie
- przyjacielu ustąp miejsca
- lokale Młociny Warszawa
- za oknem pada śnieg
- mieszkanie na prowincji
no to po Maluchu..
po przyjściu z fabryki okazało się, że matka-polka postanowiła zażyć wolności - rozwaliła prowizoryczne więzienie jakim jest zielony plastikowy kotnik i popłynęła na wyżerkę. podejrzenia są takie, że zjadła połowę narodzonych. tragedii nie ma. jakieś trzydzieści sztuk zostało. za 4 tygodnie rodzi następna. sezon porodówkowy 2010 rozpoczęty :-)
pozwalam przeczytać również to:- trojaczki, czworaczki?
- dwanaścioro rodzeństwa
- rybki – czwarty tydzień po.
- kolejne narodziny
- o dwóch takich






